wtorek, 28 sierpnia 2012

Oxford, stworzenie urzekające.

Ludzka podłość nie zna granic. Chociaż podłość to mało powiedziane. Bo jak można odebrać suce świeżo urodzonego szczeniaczka, wsadzić do reklamówki i zrzucić z kilku metrów z mostu do wody?! I że takim "ludziom" takie coś uchodzi płazem! Jak ma się sukę i nie chce się mieć szczeniąt, to albo się ją pilnuje, szczepi albo kastruje! (Osobiście jestem zwolenniczką kastracji suk/psów niehodowlanych). A jak już doszło do czego doszło, to chyba człowiek po to ma rozum, by wiedzieć czym jest odpowiedzialność i zachowywać się jak należy. Choć jak widać nie każdy potrafi korzystać ze swoich szarych komórek, a przy lewym płucu ma chyba nieskończoną próżnię.
Wieczór. Ściemnia się. Jedzie facet na rowerze z piszczącą reklamówką. Po chwili wraca, reklamówka złożona i cisza jak makiem zasiał. Dzięki Bogu koleżanki był na miejscu i zareagowały. Szukały w wodzie po piskach, które po chwili ustały i zmieniły się w odgłos typu bul, bul... Maluch dławił się już wodą. Mało brakowało, a stałoby się najgorsze. Wyłowiony, trafił do weterynarza, który stwierdził, że nic mu nie jest i zachowuje się jak każdy szczeniak. Naprawdę to ogromny cud, że tak to się skończyło! Potem koleżanka (za co jej ogromnie dziękuję!) pomyślała o mnie i tak psie dzieciątko trafiło do zapsionej dziewczyny (jego szczęście, że rodzice wyjechali na wakacje! Tak, dobrze się domyślacie, nie byli zadowoleni po powrocie...). Weterynarz powiedział, że najlepiej by było jakby odchowała go suka, dlatego zaczęłyśmy szukać matki zastępczej, ale po przeszukaniu wzdłuż i wrzesz mojego miasta i postawienia na nogi facebook,a niestety nie znalazło się odpowiedniej mamki. Decyzja zapadła, odchowa się u mnie, a potem trafi do nowego domu. Problem tylko, że musi go znaleźć do końca września/początku października, bo wyjeżdżam na studia...
Szkrab jest naprawdę ujmujący. Czuwanie przy nim to istna przyjemność, nawet jak się nie przesypiało nocy. Na początku bałam się, żeby nie popełnić jakiegoś błędu, żeby przeżył, nie jadł za dużo, nie bardzo rozumiał o co chodzi z butelką. Tak więc, pierwsze 2 dni były dość ciężkie, ale teraz jest już wszystko dobrze. Teraz to już kawał chłopa! Karmiony jest mlekiem zastępczym i herbatką rumiankowo-koperkową co 3-4 godziny, potem masujemy okolice krocza, żeby chłopczyka wysiusiać, wymieniamy wodę w termoforze i malec idzie spać. Oxford wsuwa coraz więcej, szybko rośnie i zdążył podbić serce swojej "mamusi". Jak to mówię, to mój drugi synuś. Gdybym tylko mogła, nie oddałabym go za nic w świecie, ale władza jest w rękach rodziców. "Małe mieszkanie, mamy już całe zoo (polemizowałabym, jest tylko pies, królik i papużka), a to będzie duży pies." No będzie, ale co na to poradzę? Oxi jest zdrowym i silnym maluchem i niewątpliwie wyrośnie na dzielnego psa. Dużo łazi, już z transporterka by wypełzał. Nie ma robaków i jak to było w reklamie "robi zdrowe kupki". Dla mnie do wielka radość móc zajmować się psim dzieckiem od dnia jego narodzin, a do tego to wspaniałe doświadczenie rozwijające moją kynologiczną pasję. Podczas poszukiwań psiej mamki z jednej strony chciałam, żeby został, a z drugiej bardzo chciałam go oddać. To drugie, było kierowane czystym egoizmem (no dobra, też dobrem malucha, bo wiadomo, odchowanie przez sukę, to odchowanie przez sukę), gdyż wiem, że bym się przywiązała i potem byłoby mi ciężko go oddać. Co prawda, zajmowałam się kilkoma bezpańskimi psami, niektóre były ze mną dość długo, ostatecznie zostały zaadoptowane (chociaż wcale nie szukałam im domu, mając nadzieję, że rodzice ulegną), ale nie czułam wówczas takiego bólu, co teraz już na samą myśl rozłąki z Oxfordem. W sumie na początku chciałam ograniczyć nasze kontakty (z wiadomych przyczyn) do minimum, t.j. karmienie, sprzątanie, wypróżnianie, wczesna stymulacja neurologiczna i tyle. Ale nie dało się. Nie wytrzymałam. Kładę Oxa przy szyi, tulę i słucham pomrukiwania. To naprawdę fantastyczne uczucie. Będzie ciężko, ale najważniejsze, że maluch żyje i ma się dobrze. I oby znalazł kochający dom.
Bo jak to powiedział pewien fizyk, Albert Einstein "Tylko życie poświęcone innym warte jest przeżycia".  W sumie stwierdził też, że "Miłość niesie ze sobą wielkie szczęście, o wiele większe od bólu, który przynosi tęsknota." Hmm... Pasuje do tej sytuacji. Przemyślę to, bo póki co, to jakoś do mnie nie trafia.

Zapraszam na wydarzenie Oxforda

Zdjęcia moich chłopaków autorstwa Gosi G. 

Oxfordzik - 1 tydzień życia

  



I mój starszy synuś Artis, nie mogłam się powstrzymać. 




16 komentarzy:

  1. To dobrze, że twoje koleżanki wtedy tam były. Oxford przeżył szczęście w nieszczęściu. Z jednej strony nieszczęście, że urodził się u tak bezmyślnego człowieka, a z drugiej strony szczęście, że dziewczyny były wtedy obok tego mostu. Cieszę się, że są jeszcze na tym świecie takie osoby jak ty, co dla bezbronnych zwierząt nawet postawią się rodzicom. Coraz mniej jest takich ludzi, a coraz więcej mówiących, że pies to przecież tylko pies, którego trzeba postawić na łańcuch, dać jeść i tyle. ze jak suka ma szczeniaki, to albo zakopać, albo wyrzucić(jak w tym przypadku), albo gdzieś wywieźć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzeba się czasem postawić. Trzeba zmieniać świat na taki w jakim chciałoby się żyć. :)

      Usuń
  2. Witaj :) piękny blog :) dodaję się do obserwatorów :)Wspaniale zrobiłaś przygarniając szczeniaka :) co najbardziej lubię w blogach o psach to,to że nie tylko mówią o psach ale także opisują historię jak się poświęcają dla psów itp. jestem pod wrażeniem odwagi przygarnięcia i zajmowania się szczeniaczkiem.Może jestem młodsza,ale w twoim wieku nie wiem czy dałabym radę wychować szczenię.Życzę odwagi,cierpliwości i zdrowia :) a szczeniaczkowi by trafił a może już teraz od początku trafił na wspaniałego właściciela :)Powodzenia :) Pozdrawiamy:Ewa,Goldi i Ivo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo bym chciała zmienić się w jego właścicielkę, ale to niestety niemożliwe. Dałabyś radę z maluchem. Miłość potrafi bardzo dużo. :)

      Usuń
  3. Jesteście WSPANIALI! OXford miał naprawdę wielkie szczęście, że w porę go odratowały - co za szczęście! Ogarnia mnie straszna złość, nie chce poruszać tematu o tym kolesiu, tacy ludzie to... brak słów, brak szacunku! Jesteś wspaniała i życzę wam najlepszy dni i aby psiaczek urósł na zdrowego, pewnego siebie, odważnego psa. To było mu pisane, ludzie, którzy go zauważyli, odratowali i Ty. Wielkie szczęście...

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak, Oxford miał szczęście w nieszczęściu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widziałam go już wcześniej i po prostu straszne rzeczy, straszne! Nawet wczoraj w tv o tym mówili. Brak słów, a najgorsze, że takie rzeczy nadal będą miały miejsce i porządni ludzie są w wielu przypadkach bezradni. :(

      Usuń
  5. Jak cudowna kluseczka, wcale się nie dziwę, ja bym nie oddała :-)
    A Artis jest wyjątkowo przystojny :-)
    Zapraszam na konkursy z pieskiem
    http://klubkotajasna8.blogspot.com/2012/09/regulamin-konkursow-roku-2012-2013.html

    OdpowiedzUsuń
  6. Masz na myśli, że np. takim skupieniem jest siedzenia psa przede mną i patrzenie się na mnie (bo często widzę coś takiego przy nauce)? Zdasz relacje z kursu?! Marzę, aby pójść na pewne kursy, seminaria.
    :) Ja za pomocą klikera nauczyłam swoje psy kontaktu wzrokowego (ale bez żadnej komendy).
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to mam na myśli. A relacja będzie. Nie wiem tylko kiedy.;)

      Usuń
  7. Dobra, skasowało mi komentarz ><
    Dobrze, że nie zrezygnowałaś z blogowania, zawsze lubiłam czytać Twoje posty :))
    Co do Twoich pytań to cóż, studia zaczynam dopiero w tym roku, miałam rok przerwy, bo mnie nie przyjęli w zeszłym O.o, ale wyszło mi na dobre, więc nie narzekam :) Trochę się tylko boję, czy uda mi się wbić na nowo w naukę, bo z blogiem mam problemy, a to były tylko 3 m-ce. Ale może dlatego, że blog jest u mnie ściśle powiązany ze szkołą xD Co do Ciapkowa to niestety już nie, od wieków nie jestem wolontariuszką, bo zwyczajnie nie mam gdzie tego wcisnąć. Ale chciałabym kiedyś wrócić. A co u Ciebie, co Ty teraz robisz? Bosz, ja juz nic nie wiem :D

    Ciężko się tu komentuje ><

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurcze! Od wieków z Tobą nie pisałam! :D Lecę na Chartykasa! :)

      Usuń
  8. Historia,jakich dużo w naszym kraju. Tylko dlaczego nikt nie reaguje? Wspaniale, że Ty z koleżankami zajęłyście się nim. Oczywiście- obserwuję. Pozdrowienia(miej oczy szeroko otwarte, a może jeszcze jedno życie zdoła się uratować).

    OdpowiedzUsuń
  9. Pewnie, że pamiętam! :D

    Myślałam, że odpuściłaś sobie blogowanie.
    Koniecznie zdaj relacje i dzięki za odpowiedź, żebym to ja tylko pamiętała o czym my pisałyśmy :) :)

    OdpowiedzUsuń